Stanisław Kracik na Forum Ekonomicznym w Krynicy od dziennikarki "Dziennika Polskiego" dowiedział się o planowanych w MAN-ie zwolnieniach.
Po skontaktowaniu się telefonicznie z dyrektorem Sielemannem powiedział nam: - Uspokoił mnie, że zwolnienia dotyczą części pracowników drugiej zmiany, która miała ruszyć latem. Firma nie osiąga takiego wzrostu, jak zakładała. Ma mniej zamówień, głównie z rynku ukraińskiego, na który liczyła. To dlatego MAN nie może zatrzymać wszystkich z około trzystu osób, które miały pracować na nowej zmianie.
Wśród załogi obawy przed zwolnieniem mają osoby zatrudnione w ostatnim czasie. - Trwa wyczekiwanie, co będzie dalej, kto z nas znajdzie się na liście do zwolnienia. Wiązałem z MAN-em swoją przyszłość. Chciałem pracować w dobrej firmie, z tradycjami. Liczyłem, że tu dużo się nauczę - mówi jeden z pracowników zatrudnionych w montowni w marcu. Opowiada, że ma na utrzymaniu żonę i maleńkie dziecko, więc trudno skorzystać z propozycji pracy w innych polskich zakładach MAN-a - w Starachowicach i Poznaniu. Ta propozycja dyrektora na spotkaniu z załogą wywołała zresztą niemałą konsternację.